Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > tematy > seria: prorocy i królowie dokument tekstowy  
 

KARMEL
(1 Król. 18,19-40)
ELLEN G. WHITE

 
 

Stojąc przed Achabem Eliasz zażądał, aby cały lud izraelski zgromadził się na górze Karmel wraz z prorokami Baala i Aszery. Nakazał królowi: „Poślij tedy teraz i zgromadź do mnie całego Izraela na górze Karmel oraz owych czterystu pięćdziesięciu proroków Baala i czterystu proroków Aszery, którzy jadają u stołu Izebel”.

Żądanie to padło z ust tego, który zdawał się stać przed obliczem samego Boga; i Achab posłuchał go od razu, jak gdyby prorok był monarchą, a król — podwładnym. Natychmiast szybkonodzy wysłannicy ruszyli w różne strony królestwa, wzywając lud wraz z prorokami Baala i Aszery do przybycia na spotkanie z Eliaszem. W każdej osadzie i w każdym mieście ludzie szykowali się gorączkowo do udziału w zgromadzeniu, mającym się odbyć w oznaczonym czasie. W drodze na górę Karmel niepokój gościł w wielu sercach. Miało się wydarzyć coś niezwykłego. Dlaczego wzywano ich do stawienia się na Karmelu? Czy nowa klęska miała spaść na lud i na kraj?

Przed nastaniem suszy góra Karmel była przybytkiem soczystej roślinności i strumieni wodnych, które wypływały z nigdy nie wysychających źródeł. Zbocza jej okrywały puszyste łąki i wiecznie zielone drzewa. Teraz jednak z szaty roślinnej nic już nie pozostało. Ołtarze wzniesione ku czci Baala i Aszery sterczały wśród bezlistnych gajów. Obok nich, na szczycie jednego z największych wzgórz, leżał rozbity ołtarz Jahwe.

Z Karmelu rozciągał się widok na dużą część kraju, a zbocza góry były widoczne z wielu miejsc w królestwie. U jej stóp rozmieszczono dogodne stanowiska, z których można było obserwować wszystko, co działo się wyżej. Uprawiany na górze kult bałwanów szczególnie uwłaczał Bogu, dlatego Eliasz wybrał to wzniesienie jako najodpowiedniejsze do ukazania mocy Pana i zwycięstwa Jego imienia.

Wczesnym rankiem oznaczonego dnia tłumy odstępczych Izraelitów w niemym oczekiwaniu stanęły u stóp góry. Prorocy królowej Izebel przemaszerowali imponującym orszakiem. Z królewską pompą przybył monarcha i zajął najwyższe miejsce wśród kapłanów. Bałwochwalcy wznieśli powitalny okrzyk. W sercach kapłanów nie było jednak spokoju ani pewności. Pamiętali słowa proroka, po których przez trzy i pół roku nie spadła kropla deszczu ani rosy. Czuli, że i tym razem nastąpi niechybnie coś złego. Bogowie, w których wierzyli, nie byli zdolni wykazać, że Eliasz jest fałszywym prorokiem. Mimo ich wezwań, modlitw, krzyków, łez i pokory, nalegań, podniosłych ceremonii i drogocennych ofiar, przedmioty ich kultu pozostawały dziwnie niewzruszone. [w górę]

Eliasz, jedyny który przybył, aby bronić czci Boga, stanął wobec króla Achaba i fałszywych proroków, otoczony przez zastępy Izraela. Ten, którego ścigano po całym państwie, stał teraz przed nimi wyraźnie bezbronny w obecności monarchy, kapłanów, żołnierzy i zebranych tłumów. Ale Eliasz nie był samotny. Ponad nim unosiły się zastępy aniołów, czuwających nad jego bezpieczeństwem.

Bez strachu i zawstydzenia stanął prorok przed zgromadzeniem, w pełni świadomy swej misji wykonania Bożego rozkazu. Zapadła uroczysta cisza. Lud wstrzymał oddech, wyczekując jego głosu. Wówczas, wpatrzony w rozbity ołtarz Boży, zawołał prorok głosem donośnym jak brzmienie trąby: „Jak długo będziecie kuleć na dwie strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal, idźcie za nimi!”

Ludzie milczeli. Nikt w tym wielkim zgromadzeniu nie śmiał wyjawić swej lojalności wobec Jahwe. Zaślepienie i strach niby ciemna chmura rozpostarły się nad Izraelem. Nie wszyscy od razu weszli na drogę nieszczęsnej apostazji, ale stopniowo powiększała się ich liczba, w miarę lekceważenia słów przestrogi i napomnień Pańskich. Każde odejście od dobra i sprawiedliwości, każda odmowa żalu za grzechy pogłębiała ich winę i oddalała coraz bardziej od Niebios. I teraz, w tak krytycznym momencie, naród trwał w uporze i nie chciał opowiedzieć się za swym Bogiem.

Pan brzydzi się nieposłuszeństwem, brakiem wierności w krytycznych chwilach. Cały wszechświat śledzi przecież z nadzwyczajnym, nie dającym się wypowiedzieć zainteresowaniem ostatnie sceny wielkiego sporu między dobrem i złem. Lud Boży znajduje się blisko granic wiecznego świata. Czyż może być dlań coś ważniejszego niż lojalność wobec Pana Niebios? Przez wszystkie wieki Bóg miał Swych czystych moralnie bohaterów i ma ich teraz — takich, jak Józef, Eliasz czy Daniel, którzy bez wstydu uznali siebie za Bożych wybrańców. Specjalne błogosławieństwo towarzyszy ludziom czynu, którzy nie zaniedbują swych obowiązków, nie odstępują od wytyczonej im przez Boga linii; oni nie tylko zapytają: „Kto jest za Panem?”, ale zażądają wyboru i wyraźnego ujawnienia przynależności do Króla królów i Pana panów. Ludzie tacy zawsze podporządkowują swoje osobiste plany i życzenia prawu Bożemu. Dla miłości Bożej nie biorą w rachubę nawet własnego życia. Uważają za swój obowiązek nieść ludziom światło Słowa Bożego w sposób jasny i przekonywający. Za motto swego postępowania przyjmują wierność wobec Boga.

Gdy na górze Karmel Izrael powątpiewał i trwał w zaślepieniu, ciszę przerwał głos Eliasza: „Ja jeden tylko pozostałem jako prorok Pański, proroków Baala zaś jest czterystu pięćdziesięciu. Niech nam przeto dadzą dwa cielce. Niech oni wybiorą sobie jednego cielca i poćwiartują go, i położą na drwach, lecz ognia niech nie podkładają. Ja również nie podłożę. Potem wzywajcie wy imienia waszego boga, ja zaś będę wzywał imienia Pańskiego. Ten zaś Bóg, który odpowie ogniem, ten zaiste jest Bogiem”. [w górę]

Propozycja Eliasza była tak zrozumiała i oczywista, że ludowi nie pozostało nic innego, jak potwierdzić jej słuszność. „Dobrze, niech tak będzie” — zawołali więc, a prorocy Baala również nie ośmielili się zaprotestować. Zwracając się do nich Eliasz powiedział: „Wybierzcie sobie jednego cielca i przygotujcie go pierwsi, gdyż was jest więcej, i wzywajcie imienia waszego boga, lecz ognia nie podkładajcie”.

Na zewnątrz butni i pewni siebie, ale w głębi ducha zatrwożeni, fałszywi prorocy przygotowali ołtarz, położyli na nim drzewo i ofiarę i przystąpili do błagalnych modłów. Głosy ich niosły się echem przez okoliczne lasy i wzgórza. Wołali: „Baalu, wysłuchaj nas”. Wzywali imienia swojego boga, otoczyli ołtarz, kręcili się wokół niego od rana do godzin wieczornych, skacząc i kłując się nożami aż do krwi. Płakali, wzdychali, wołając do swego boga, o pomoc.

Minął ranek, przeszło południe i nic nie wskazywało na to, że Baal wysłucha modlitwy swych wyznawców. Nie było ani głosu, ani ognia, ani żadnej innej odpowiedzi na ich natarczywe żądania.

Gdy zabiegi te nie dawały wyników, niektórzy chytrzy kapłani próbowali sami podpalić stos ofiarny i zwieść w ten sposób ludzi, aby uwierzyli, że to Baal sam zesłał ogień. Ale Eliasz baczył na każdy ich ruch. Chcąc nie chcąc, kapłani musieli szukać innej sposobności, a na razie prowadzili swoje bezsensowne ceremonie.

„A gdy nastało południe, Eliasz zaczął drwić z nich, mówiąc: Wołajcie głośniej, wszak jest bogiem, ale może się zamyślił lub jest czym innym zajęty, lub może udał się w drogę, albo może śpi? Niech się więc obudzi! Wołali więc głośno i według swego zwyczaju zadawali sobie rany nożami i włóczniami aż krew po nich spływała. A gdy minęło południe, oni trwali jeszcze w swoim upojeniu aż do pory składania ofiary z pokarmów, ale nie było żadnej odpowiedzi”.

Szatan chętnie pomógłby wybrnąć z kłopotu tym, których zwodził i którzy przyjęli u niego służbę, gdyby zakaz Boży nie trzymał go na uwięzi. Na pewno przyniósłby im upragniony ogień, ale nie mógł rozerwać łańcuchów ograniczających jego władzę. Dlatego ołtarz Baala ani drgnął mimo tylu nalegań, modlitw i wytężonego działania złych mocy.

W końcu głosy kapłanów zachrypły od krzyku, ciała ich pokryły się krwią, a w żądaniach zadźwięczała nuta rozpaczy. Widzieli wyraźnie nieuchronną porażkę swego boga — słońce. Gotowi byli choćby podstępem obronić go przed śmiesznością, ale Eliasz obserwował ich nadzwyczaj czujnie. Wiedział, że gdyby ogień ukazał się na ołtarzu Baala, zostałby rozszarpany na kawałki. [w górę]

Nadszedł już wieczór. Prorocy Baala poczuli się zmęczeniu, zawiedzeni, zawstydzeni. Jeden proponował takie wyjście, drugi — inne, aż w końcu zaprzestali swych wysiłków. Ich krzyki i zabiegi nie znalazły oddźwięku na górze Karmel. W rozpaczy zrezygnowali z dalszej rywalizacji.

Przez cały czas lud obserwował to, co czynili kapłani, był świadkiem ich bezowocnych usiłowań. Widział, jak tańczyli wokół ołtarza, jak gdyby usiłując zmusić słońce, by im służyło. Ludzie ze strachem patrzyli na przerażające samookaleczenia kapłanów i mieli sposobność uświadomienia sobie całego bezsensu bałwochwalstwa. Widząc, że to do niczego nie prowadzi, wielu obserwatorów, zmęczonych demonicznymi występami, z tym większym zainteresowaniem wypatrywało poczynań Eliasza. Gdy nadeszła godzina wieczornej ofiary, prorok wezwał lud: „Przystąpcie do mnie”. Drżąc z przejęcia ludzie zbliżyli się, a on obrócił się ku potrzaskanym szczątkom ołtarza, gdzie niegdyś składano ofiary Bogu, i naprawił go. Cenniejsze były dla niego te ruiny od wszystkich pogańskich wspaniałości.

Odbudowując ołtarz, Eliasz wyraził swa cześć wobec dzieła Pańskiego, jakim było wprowadzenie Izraela do Ziemi Obiecanej po przekroczeniu rzeki Jordan. Prorok „wziął dwanaście kamieni według liczby plemion potomków Jakuba, ...zbudował ołtarz w imię Pańskie”.

Niezadowoleni z siebie kapłani Baala czekali, by zobaczyć, co uczyni Eliasz. Nienawidzili go, bowiem zmusił ich do odbycia próby, która wykazała bezsilność ich bogów, ale równocześnie bali się jego potęgi. Podobnie i lud, strwożony i przejęty tym, co zaszło, wstrzymując oddech obserwował wszystkie przygotowania proroka, którego spokój mocno kontrastował z fanatycznym, bezsensownym szaleństwem sług Baala.

Ołtarz stanął gotowy. Wokół niego wykopał Eliasz rów szeroki na dwie miary zboża. Z kolei ułożył drwa i na nich porąbanego na sztuki cielca. Potem rozkazał: „Napełnijcie cztery wiadra wodą i wylejcie je na ofiarę całopalną i na drwa. Potem rzekł: Powtórzcie to jeszcze raz. I oni powtórzyli to jeszcze raz. I znów rzekł: Uczyńcie to po raz trzeci. I uczynili to po raz trzeci. I spłynęły wody te z ołtarza tak, że i rów napełnił się wodą”.

Przypominając ludowi że długotrwałe odstępstwo uwłaczało czci Jahwe, prorok wezwał Izraelitów do ukorzenia się i powrotu do Boga ich ojców. Wtedy dopiero przekleństwo wiszące nad krajem mogło być cofnięte. Następnie kłaniając się z szacunkiem przed niewidzialnym Bogiem wzniósł Eliasz dłonie do nieba i odmówił krótką modlitwę. Kapłani Baala wzdychali i zawodzili przez cały dzień, lecz modlitwa Eliasza nie trwała długo ani nie rozlegała się echem po zboczach góry Karmel. Prorocy Baala modlili się w sposób dziki, nieokrzesany. Modlitwa Eliasza była krótka i przejmująca. Prosił Boga, aby pokazał swą wyższość nad Baalem, by Izrael mógł zwrócić się ku Niemu. [w górę]

„Panie, Boże Abrahama, Izaaka i Izraela!” — wołał prorok — „Niech się dziś okaże, że Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja twoim sługą i że według słowa uczyniłem to wszystko. Odezwij się, Panie, odpowiedz mi, a niech ten lud pozna, że Ty, Panie, jesteś Bogiem prawdziwym i że odmienisz ich serca”.

Spokój i siła tej uroczystej modlitwy spłynęły na wszystkich. Kapłanów Baala przejął zaś strach. Świadomi swej klęski, oczekiwali rychłej kary.

Gdy Eliasz zakończył modlitwę, ogień spadł na ofiarę całopalną i strawił ją wraz z wodą, i nawet z kamieniami leżącymi przy ołtarzu. Nawet w dolinach i u stóp góry widać było oślepiający błysk światła. Zdumione tłumy oglądały słup ognisty podobny temu, który nad Morzem Czerwonym oddzielił dzieci Izraela od zastępów Egipcjan.

Ludzie na górze zaś przestraszyli się, że sami zostaną pochłonięci przez ogień zesłany z Niebios. Przekonani już, że jest ich obowiązkiem uznać Boga Eliaszowego jako Boga swych ojców, zawołali jak jeden mąż: „Pan jest Bogiem, Pan jest Bogiem!”. Okrzyk ten wzniósł się ponad wzgórza i doliny.

Wreszcie obudził się Izrael, zrozumiał swój błąd i pokutował. Nareszcie ludzie dostrzegli, jak bardzo uwłaczali Bogu. Charakter kultu Baala ukazał się w pełnym świetle, tak inny od rozsądnej służby wymaganej przez prawdziwego Boga. Ludzie dojrzeli Bożą sprawiedliwość i miłosierdzie w zatrzymaniu deszczu i rosy aż do czasu, gdy znów zechcą wyznać Jego imię. Teraz gotowi byli przyznać, że Bóg Eliasza jest ponad wszystkimi bożkami.

Kapłani Baala ze strachem i zdumieniem obserwowali objawienie się cudownej potęgi Wszechmocnego. Ale nawet w obecności Boga żywego nie ukorzyli się i nie zaprzestali swych występnych czynów. Pozostali tym kim byli: prorokami Baala — bałwochwalcami. W ten sposób sami zebrali owce własnego upadku. Bóg pokierował wówczas Eliaszem, nakazując mu zniszczenie tych fałszywych nauczycieli, by uwolnić Izraela od wpływu tych, którzy nauczyli go czcić Baala. Gniew ludu obrócił się zdecydowanie przeciwko sprawcom odstępstwa. Gdy Eliasz zarządził: „Pochwyćcie proroków Baala, niech nikt z nich nie ujdzie” — gotowi byli rozkaz ten wykonać. Nie ocalał żaden z bałwochwalczych kapłanów. Po schwytaniu Eliasz zaprowadził ich nad potok Kiszon, gdzie przed schyłkiem dnia wszyscy zostali straceni. Taki był początek decydującej reformy.

inne tematy z tej serii:
SALOMON | ŚWIĄTYNIA I JEJ OFIAROWANIE | DUMA WYWOŁANA POWODZENIEM | SKUTKI WYKROCZEŃ | SKRUCHA SALOMONA
ROZERWANIE KRÓLESTWA
| JEROBOAM | NARODOWE ODSTĘPSTWO | ELIASZ TISZBITA | GŁOS SUROWEGO NAPOMNIENIA
KARMEL
|
OD JEZREELU PO CHOREB

opracowanie tekstu © 2003 M. i J. Maciak, M. Kużnik

 
   

[w górę]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 
 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank: BPH PBK VI/O w Warszawie, PLN: 11 1060 0076 0000 3200 0074 4691
Bank Swift ref. BPH KPL PK