Polski English Deutch wyjście strona główna
 
  jesteś tutaj: nadzieja.pl > książki > dzień, w którym zginie zło > krew i...

wersja dźwiękowa, cz. 1 [626 KB]
wersja dźwiękowa, cz. 2 [583 KB]
wersja dźwiękowa, cz. 3 [555 KB]
wersja dźwiękowa, cz. 4 [518 KB]
wersja dźwiękowa, cz. 5 [681 KB]

 
 

KREW I ŚWIATŁO

 
 

kolejne zagadnienia:
WIDZIAŁEM PIĘKNE RZECZY |
OD JEROZOLIMY DO WITTENBERGI | KREW I ŚWIATŁO | W MIEJSCU NAJŚWIĘTSZYM
STANY ZJEDNOCZONE W PROROCTWIE | POCHODZENIE (I DZIEJE) ZŁA | DWUMINUTOWE OSTRZEŻENIE | WYZWOLENIE

Jeśli Wycliffe i Hus byli światłami w ciemnościach nocy, to Marcin Luter oświecił całą Europę strumieniem światła, który rozproszył ciemności. Oczywiście, ciemności opierały się światłu, a walka przeciwko ewangelii była zaciekła, okrutna, czasami subtelnie zakamuflowana, ale zawsze desperacka.

Szatan szybko znalazł skuteczniejszy niż bulle, klątwy i stosy środek, by powstrzymać prawdę — a byli nim niektórzy zwolennicy reformacji. Popadali oni w fanatyzm i skrajności, co groziło zahamowaniem szerzenia się prawdy. Twierdząc, iż posiadają szczególne objawienie od Boga, niektórzy fanatycy utrzymywali, iż niebo zleciło im dokończenie reformacji ledwie zaczętej (jak mówili) przez Lutra. W rzeczywistości ludzie ci kierowali się własnymi emocjami, namiętnościami i wyobrażeniami, czasem pogrążając się w zupełnym bezprawiu, okrucieństwie i rozwiązłości. Odrzucając fundament, na którym opierała się reformacja (Słowo Boże jako wystarczającą regułę wiary i praktyki), ludzie ci czynili dokładnie to, czego chciał szatan.

Do najbardziej niebezpiecznych fanatyków należał Jan Bockelson, który wprowadził zbrojny, komunistyczny rygor w niemieckim mieście Münster. Twierdząc, iż ma objawienie od Boga, zalegalizował poligamię (sam miał piętnaście żon), nazwał siebie królem Dawidem i ogłosił powtórne przyjście. Po zaciekłych walkach, w wyniku których wielu mieszkańców miasta zmarło z głodu, Münster wpadło w ręce wojska. Bockelson został poddany torturom, a gdy zmarł, jego zmasakrowane ciało wywieszono w specjalnej klatce na widok publiczny.

Papieskie władze winę za takie przejawy fanatyzmu zrzuciły na Lutra i jego nauki. Luter, walcząc z jednej strony z Rzymem, a z drugiej z fanatykami, ciągle szermował swoją niezawodną bronią: Biblią. W końcu przetłumaczył Nowy Testament na język niemiecki. Rzym zadrżał z przerażenia i za wszelką cenę starał się powstrzymać rozpowszechnianie Biblii, ale im bardziej potępiano Pismo Święte i zakazywano czytania oraz kolportowania go, tym gorliwiej ludzie je czytali. Mnisi szli przez Niemcy i sprzedawali dzieła Marcina Lutra oraz przełożony przez niego Nowy Testament. Katolicy wszystkich stanów — robotnicy najemni, rzemieślnicy, artyści i szlachta — studiowali Pismo Święte, dzięki czemu okowy zabobonu i kłamstwa zaczęły pękać. [w górę]

W północnej Europie rozgorzały prześladowania. John Foxe opisał, co działo się z protestantami w Niemczech:

„Gdy generałowie Tilly i Pappenheim wzięli szturmem protestanckie miasto i zamordowali ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców, nie zważając na pochodzenie, płeć, wiek. Kolejne sześć tysięcy utonęło, starając się uciec wpław przez Elbę. Kiedy furia najeźdźców nieco zelżała, pozostałych przy życiu mieszkańców odarto z ubrań do naga, wysmagano batogami, poobcinano im uszy, zaprzęgnięto w jarzmo jak woły i wrzucono do rzeki. (...) Cesarskie wojska dowodzone przez księcia Tilly dopuściły się niezliczonych okrucieństw w Saksonii. Wieszano ludzi, po czym odcinano ich na chwilę przed śmiercią, po to tylko, aby ponownie ich powiesić. Ostrymi kołami rozcinano palce rąk i nóg. (...) Ściskano głowy tak, że krew wypływała oczami, nosem, uszami i ustami, (...) wsypywano proch do ust i podpalano, tak iż wybuch rozrywał na kawałki głowę nieszczęsnej ofiary, (...) wieszano protestantów za nogi nad ogniem w ten sposób, by ich zwisające głowy powoli się wędziły. (...) Wieszano ich, duszono, przypiekano, nakłuwano, przypalano, krzyżowano, zamurowywano żywcem, truto, obcinano języki, nosy, uszy, kończyny, ćwiartowano i ciągnięto po ulicach za nogi”1.

Pomimo to, iż niezliczone tysiące (w końcu miliony) protestantów przypieczętowało krwią swoje świadectwo, nic nie mogło zatrzymać szerzenia się powtórnie odkrytej ewangelii. Tak jak na początku, gdy pogański Rzym prześladował Kościół, tak samo i teraz, gdy papieski Rzym zwalczał reformację, prawda szerzyła się tym szybciej, im gwałtowniejsze były prześladowania. Okrucieństwo prześladowców ukazywało wyraźniej różnicę między ciemnością a światłem i czyniło prostszym wybór między prawdą i kłamstwem.

Postęp protestantyzmu okupiony był wielkimi ofiarami. Protestanci przelali mnóstwo krwi, potu i łez. Dobrzy ludzie po obu stronach, często zupełnie niewinni, cierpieli dotkliwie.

Jednak zreformowana wiara szerzyła się nadal, także poza granicami Niemiec. Zarówno Jan Kalwin w Genewie, jak i Ulrich Zwingli w Zurychu, chociaż nie pozbawieni osobistych wad i wolni od popełniania teologicznych błędów, odważnie prowadzili ludzi do pełniejszego zrozumienia Biblii. [w górę]

We Francji, jeszcze przed wystąpieniem Lutra, zaczęło jaśnieć duchowe światło. Stary Jacques Lefévre, pobożny rzymskokatolik, zaczął dostrzegać wielką prawdę o zbawieniu jedynie przez wiarę w Chrystusa. Jeden z jego uczniów, William Farel, gorliwy wyznawca średniowiecznego Kościoła, wkrótce stał się równie gorliwym zwolennikiem nowotestamentowej nauki o Chrystusie. Prawdziwe, biblijne znaczenie ewangelii uświadomili sobie także przedstawiciele szlachty, w tym między innymi Louis de Berquin, który wkrótce został okrzyknięty przez wrogów gorszym heretykiem niż sam Luter. Trzykrotnie więziony jako heretyk, za każdym razem Berquin był wypuszczany na wolność dzięki sympatii, jaką darzył go król. Odważny rycerz walczył o prawdę posługując się jedynie Biblią.

Kiedy wyzwał on mnichów, by porównali nauki Biblii z tradycjami Kościoła, ktoś zbezcześcił w Paryżu posąg dziewicy Marii. Korzystając z tej prowokacji mnisi doprowadzili do aresztowania i skazania na śmierć Berquina. W południe, przywiązany do stosu na placu, na którym zgromadził się wielki tłum ludzi, Berquin starał się do nich przemówić, ale mnisi, obawiając się wpływu, jaki mogą wywrzeć jego słowa, zaczęli krzyczeć, a żołnierze zagłuszali głos skazańca uderzając mieczami o zbroję.

Kat udusił Berquina, a następnie spalił jego ciało.

Czasami, na nieszczęście, protestanci sami sobie przyczyniali okropności. Kiedy jacyś gorliwi, ale nierozważni protestanci rozlepili po całej Francji plakaty atakujące mszę, władze kościelne użyły tego jako pretekstu do atakowania innowierców. Działając z pełnym przyzwoleniem króla (rozgniewanego tym, że ktoś przybił jeden z plakatów do drzwi jego sypialni!), przywódcy kościelni polecili wywlekać zwolenników nauki Lutra z ich domów w Paryżu i palić na stosach.

„Stosy, ustawione we wszystkich dzielnicach Paryża, płonęły przez wiele dni. Przedłużano czas egzekucji, by wzbudzić w ludziach strach przed głoszeniem herezji. Jednak w ostatecznym rozrachunku zwycięstwo przypadło ewangelii. Cały Paryż mógł zobaczyć na własne oczy, jakich ludzi wydaje na świat nowe przekonanie. Żadna ambona nie była tak wymowna jak stos męczennika. Pogodna radość promieniująca z twarzy ludzi idących na miejsce stracenia, ich bohaterska postawa wśród płomieni, a także przebaczenie prześladowcom doznanych krzywd, zamieniały gniew wielu we współczucie, nienawiść w miłość i wymownie świadczyły o chwale ewangelii”2. [w górę]

Nowotestamentowe zrozumienie ewangelii dotarło także do Holandii, ale i tam wywoływało opozycję. Czytanie Biblii, słuchanie kazań, a nawet rozmawianie o Biblii, można było przypłacić śmiercią. Modlenie się do Boga w ukryciu, w protestancki sposób, odmowa kłaniania się bałwochwalczym obrazom i posągom oraz śpiewanie psalmów uważane były za zbrodnię. Władze skazywały na śmierć nawet tych, którzy odwoływali swoje „błędy”. Mężczyźni ginęli od miecza, a kobiety zakopywano żywcem.

Zachowało się sprawozdanie o całej rodzinie wieśniaków, których oskarżono o to, że nie uczęszczają na mszę i odprawiają nabożeństwa w domu. Kiedy przesłuchiwano najmłodszego syna, chłopiec powiedział: „Klękamy i modlimy się, żeby Bóg oświecił nasze umysły i chciał przebaczyć nam grzechy. Modlimy się za naszego panującego księcia, aby jego rządy były pomyślne, a życie szczęśliwe. Modlimy się za nasze władze miejskie, ażeby je Bóg ochraniał”3.

Jaką karę wymierzono za te „straszne zbrodnie”?

Ojciec i jeden z synów zostali spaleni na stosie.

Tymczasem w Anglii dzieło Williama Tyndale’a, który zapragnął dokonać lepszego niż Wycliffe przekładu Biblii, wywierało wielki wpływ. Zmuszony przez kościelną opozycję do ucieczki z wyspy, kontynuował swoją pracę na kontynencie, gdzie dokończył angielską wersję Nowego Testamentu, którą następnie przemycono do Brytanii. Tyndale, aresztowany w Holandii, został uwięziony, osądzony i skazany na śmierć. Przywiązany do pala na stosie, uduszony i spalony.

Angielscy reformatorzy, z których wielu było ludźmi wykształconymi i poważanymi, kładli podwaliny ruchu reformacyjnego na tym samym, co Wycliffe, Hus, Luter i inni gruncie, na niezawodnym autorytecie Pisma Świętego jako reguły wiary i praktyk religijnych. Odrzucali prawo przywódców kościelnych, soborów, tradycji i świeckich władców do panowania nad sumieniami w sprawach religii. Biblia była ich ostatecznym autorytetem i z nią porównywali wszelkie zasady wiary. Dla swej wiary, dla wierności Słowu Bożemu, wielu poświęciło życie.

Wśród nich byli Nicholas Ridley i Hugh Latimer, których męczeństwo opisał John Foxe w swojej Księdze Męczenników. [w górę]

„Miejsce kaźni znajdowało się w północnej części miasta, na przeciwko Kolegium Baliola. Dr Ridley był ubrany w długą czarną togę, a pan Latimer miał na sobie długi całun, sięgający stóp. (...) Kiedy podeszli do stosu, dr Ridley serdecznie uściskał Latimera i powiedział: »Bądź mężny bracie, gdyż Bóg albo ugasi żar płomieni, albo wzmocni nas, byśmy to wytrzymali«. (...) Kowal zakuł ich biodra w stalowy łańcuch, a dr Ridley poprosił, by uczynił to solidnie; jego brat, który przywiązał mu do szyi woreczek z prochem, uczynił to samo dla pana Latimera. (...) Płonącą pochodnię przyłożono do stosu u stóp dr. Ridleya, a pan Latimer powiedział: »Trzymaj się, Ridley, i okaż się mężczyzną. Z Bożą pomocą zapalimy dzisiaj w Anglii taką świecę, która, mam nadzieję, nigdy nie zgaśnie«”4.

I nie zgasła. Światło rozprzestrzeniło się tak skutecznie, iż w końcu protestancka wiara zwyciężyła w Anglii.

Na nieszczęście, Kościół Anglikański, chociaż odrzucił supremację papieską i wiele rzymskich nauk, wciąż zachował wiele starych tradycji. Co gorsza, szybko odstąpił od ewangelicznej czystości i prostoty charakterystycznych dla wczesnego okresu reformacji. Choć protestanci stosunkowo rzadko dopuszczali się okrucieństw właściwych średniowiecznemu chrześcijaństwu, to jednak nie rozumieli zasad wolności religijnej i odmawiali ludziom prawa do oddawania czci Bogu zgodnie z ich sumieniem.

W rzeczywistości od wszystkich żądano zaakceptowania nauk i przestrzegania formy nabożeństwa zatwierdzonej przez oficjalny Kościół. Innowiercy cierpieli. Władze, zarówno świeckie, jak i kościelne, usuwały z urzędu pastorów za to, że nie przestrzegali ustalonych form. Ludzie byli karani grzywną, a nawet więzieniem za uczestniczenie w nabożeństwach, na które nie zezwolili kościelni przywódcy.

Choć wolna od jarzma Rzymu, Brytania — pod panowaniem Kościoła Anglikańskiego — wkroczyła we własną erę duchowej ciemności. Pomimo swych protestanckich zasad tak samo sprzeniewierzyła się nowotestamentowej ewangelii, jak niegdyś uczynił to średniowieczny Kościół. Tradycyjna religijność, przeciwna wyraźnym, jasnym naukom Biblii, zaczęła przenikać do anglikańskiej myśli teologicznej. Co ważniejsze, wielka prawda o usprawiedliwieniu jedynie przez wiarę, tak wyraźnie przedstawiona przez Lutra i odkryta za tak wielką cenę, znowu została niemal zupełnie zapomniana.

Anglia rozpaczliwie potrzebowała kolejnej reformacji. W swoim czasie i w swojej wielkiej opatrzności Pan wzbudził właściwego człowieka, który miał ją rozpocząć. [w górę]

Będąc wiernym synem Kościoła Anglikańskiego, podobnie jak w swoim czasie Luter swojego, Jan Wesley (tak jak Luter) pragnął uwolnienia od poczucia winy z powodu grzechu. Ponieważ najważniejsza prawda chrześcijaństwa — ukrzyżowany Chrystus jako jedyna nadzieja zbawienia — została zapomniana (tym razem wśród protestantów), Wesley usiłował na próżno (tak jak Luter) uwolnić się od potępienia, jakie pociąga za sobą grzech. Wówczas, pod wpływem pewnych niemieckich chrześcijan, którzy przekonali go, że w kwestii zbawienia powinien całkowicie porzucić poleganie na swoich uczynkach i zdać się wyłącznie i zupełnie na „Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata”, Wesley w końcu znalazł pokój i pewność zbawienia, które daremnie starał się zdobyć przez wiele lat rygorystycznych poświęceń i modlitw.

Nadal prowadząc życie pełne wyrzeczeń i modlitwy — nie po to, by zdobyć zbawienie, ale jako skutek zbawienia — Wesley poświęcił resztę swego życia głoszeniu ewangelii na Wyspach Brytyjskich. Pomimo kpin, szyderstw i prześladowań, doprowadził do wielkiego ożywienia w swoim kraju głosząc usprawiedliwienie z wiary w pojednawczą krew Jezusa i odnowienie przez moc Ducha Świętego prowadzące człowieka do harmonii z wolą Bożą.

Podczas swojej długiej służby Wesley przeciwstawiał się licznym błędom teologicznym, które przeniknęły do Kościoła Anglikańskiego. Jednym z nich było przekonanie, iż Bóg przeznaczył jednych do zbawienia, drugich na zgubę, a ludzie nie mają wpływu na tę Bożą decyzję. Innym błędem było to, że ci, którzy są predestynowani do zbawienia, nigdy nie mogą go utracić, a cokolwiek zrobią, choćby było to coś najgorszego, nie zostaną uznani z tego powodu za grzeszników, gdyż są Bożymi wybrańcami.

Te fałszywe doktryny są ściśle związane z błędnym poglądem, iż śmierć Chrystusa na krzyżu oznacza, iż dziesięcioro przykazań nie obowiązuje już chrześcijan, którzy zostali zbawieni przez wiarę, niezależnie od uczynków prawa RZYM. 3,20. Wesley występował przeciwko tym naukom, a zwłaszcza twierdzeniu, iż Golgota unieważnia przykazania Boże. Choć prawo nie może zbawić człowieka, to jednak Wesley zdawał sobie sprawę, że zbawienie nie daje ludziom prawa do grzeszenia. W rzeczywistości Biblia definiuje grzech jako pogwałcenie Bożego prawa. „Każdy kto popełnia grzech, i zakon przestępuje, a grzech jest przestępstwem zakonu” 1 JANA 3,4. [w górę]

Wesley zdawał sobie sprawę, że ci, którzy w swoich kazaniach potępiali grzech a jednocześnie nauczali, iż Bóg unieważnił prawo (ta fałszywa nauka ma swoich zwolenników także dzisiaj), przeczyli samym sobie. Jak czytamy w 1 JANA 3,4, grzech jest zdefiniowany przez prawo. Bez prawa nie byłoby czegoś takiego jak grzech. Jeśli grzech jest czymś realnym, to także prawo musi być czymś realnym. Czy możliwe byłoby usunięcie prawa, podczas gdy grzech nadal istnieje?

Wesley słusznie utrzymywał, że między prawem i ewangelią istnieje ścisły związek: prawo wskazuje grzesznikowi, że potrzebuje ewangelii, a tymczasem ewangelia wskazuje mu prawo, które definiuje grzech.

Jego nauki, mocno zakorzenione w Piśmie Świętym, w wielkim stopniu odmieniły Anglię. Niektórzy historycy są zdania, że to właśnie dzięki jego wpływowi Anglia uniknęła własnej odmiany rewolucji francuskiej. Jedynie Bóg wie, jak wiele istnień ludzkich zostało dzięki jego świadectwu podniesione z upadku. Życie Jana Wesleya w sposób szczególny świadczy o tym, co Bóg może uczynić przez człowieka poddanego mocy Ducha Świętego i poświęconego głoszeniu prawdy o dziele Chrystusa dokonanym przez śmierć na krzyżu za tych, którzy przyjmą tę ofiarę jako jedyną nadzieję zbawienia.

Podczas gdy niektóre narody Europy z radością, choć za cenę wielkich ofiar, przyjęły reformację, inne — po wielu walkach — odrzuciły ją, ponosząc z tego powodu jeszcze większe ofiary. Francja jest dobitnym przykładem takiego narodu. Od wymordowania albigensów i hugenotów, po masakrę w noc św. Bartłomieja, w wyniku której śmierć poniosło ponad trzydzieści tysięcy protestantów, naśladowcy Chrystusa cierpieli we Francji bardziej niż w jakimkolwiek innym kraju Europy.

W czasie rewolucji francuskiej objawił się ten sam duch, który wcześniej zwalczał ewangelię za pośrednictwem Kościoła, a teraz działał przez ateizm i antyklerykalizm, by okrutnie tłumić prawdę Biblii. W ten sposób Francja poniosła konsekwencje odrzucenia reformacji protestanckiej. Jednak teraz, zamiast usprawiedliwiania okrucieństwa w imieniu Boga, Chrystusa i chrześcijaństwa, przywódcy rewolucji czynili to w imieniu rozumu, nauki i walki z zabobonem. Jak Rzym walczył przeciwko Biblii, tak teraz czynili to radykalni przedstawiciele rewolucji. W obu przypadkach szatan był zadowolony, gdyż wiedział, że czytanie, akceptowanie i życie według Biblii demaskuje jego zwiedzenia. [w górę]

Rewolucja francuska była nieuchronnym skutkiem wiekowej, świadomej ignorancji. Pozbawionym wzniosłych prawd Biblii, a tym samym zdanym na ciemnotę i zabobony Francuzom brakowało moralnych i duchowych podstaw, jakich potrzebowali dla niezależności, którą w tak fanatyczny sposób sobie narzucali. Odrzucili przyzwoitość, wstrzemięźliwość i prawo Boże.

Na tym samym miejscu, na którym średniowieczny Kościół palił pierwszych francuskich męczenników protestanckiego wyznania, zgilotynowano pierwsze ofiary rządów rozumu. Odrzuciwszy ewangelię Francja otworzyła drzwi degeneracji i upadkowi. Kiedy francuskie społeczeństwo odrzuciło ograniczenia prawa Bożego, prawo państwowe nie było w stanie zahamować fali rozszalałych ludzkich namiętności. Państwo ogarnęła anarchia, nie obeszło się też bez przelewu krwi. Prześladowania, podobne do tych, jakimi kierowali wcześniej niektórzy francuscy kapłani, teraz obróciły się przeciwko nim samym. Lochy pełne były nie tych, którzy starali się żyć zgodnie z ewangelią, ale tych, którzy niegdyś tłumili ewangelię. Nikt — chrześcijanin, deista czy ateista — nie był bezpieczny. W niedawno wydanej książce na temat rewolucji francuskiej znajdujemy takie oto opisy okrucieństwa:

„Od początku grudnia gilotyna pracowała z coraz większą częstotliwością. Podobnie jak w Paryżu, wszędzie chlubiono się mechaniczną sprawnością tego urządzenia. W ciągu jednego dnia ścięto — według skrupulatnych zapisów — trzydzieści dwie głowy w dwadzieścia pięć minut, tydzień później — dwanaście głów w zaledwie pięć minut. Dla najbardziej gorliwych zwolenników terroru był to jednak wciąż za mało wydajny i niewygodny sposób pozbywania się politycznych śmieci — obywatele mieszkający na ulicach wokół pałacu Terreaux, czy na Rue Lafont, narzekali, na przykład, na krew wybijającą z kanału poniżej miejsca, gdzie ustawiony był szafot. Tak więc znaczną liczbę skazańców rozstrzeliwano masowo na równinie Brotteaux. (...) Około sześćdziesięciu skazańców wiązano linami w zwartą grupę i rozstrzeliwano z armaty. Ci, których nie zabił pocisk armatni, byli dobijani szablami, bagnetami i strzałami z karabinów. Czwartego grudnia Dorfeuille napisał do prezydenta Konwentu, że stu trzydziestu mieszkańców »tej nowej Sodomy« stracono jednego dnia. (...) Każde okropieństwo, jakie terroryści byli w stanie wymyślić, było wprowadzane w czyn. Normą stało się gwałcenie kobiet, zabijanie dzieci oraz okaleczanie jednych i drugich. (...) Kolumna generała Crouzat zmusiła dwieście osób, w tym głównie starców, a także matek z dziećmi, by uklękli na brzegu wielkiego dołu, który wcześniej własnoręcznie wykopali. Ludzie ci zostali rozstrzelani i zakopani w grobie, którzy sami sobie przygotowali. Ci, którzy próbowali uciec, byli zabijani młotami przez miejscowego patriotę-masona. Trzydzieścioro dzieci i dwie kobiety pogrzebano żywcem”5. [w górę]

Francja, w tej tak makabrycznej i szatańskiej walce przeciwko Biblii — najpierw prowadzonej przez kler, a następnie przez ateistów — poniosła całkowitą porażkę. Słowa Woltera: „Mam dość słuchania ludzi powtarzających, że dwunastu ludzi założyło chrześcijańską religię. Dowiodę, że wystarczy jeden człowiek, by ją obalić”, okazały się pustą przechwałką aroganckiego, zwiedzionego człowieka. Po dziś dzień, mimo wysiłków wrogów, którzy usiłowali ją zdławić, posuwając się do okrucieństwa, albo zneutralizować jej wpływ przy pomocy różnych argumentów i sofistyki, Biblia wciąż niezmiennie świadczy o Bożej miłości. Jest pewnym fundamentem, z którego ludzkość może czerpać wspaniałe prawdy o zbawieniu w Jezusie Chrystusie — prawdy, których logika, rozum i nauki przyrodnicze nigdy nie byłyby w stanie odkryć.

przypisy:

1 John Foxe, Foxe’s Book of Martyrs, s. 168-169.
2 J. A. Wylie, cyt. w: Ellen G. White, Wielki bój, Warszawa 1998, s. 154.
3 Tamże, s. 164.
4 John Foxe, s. 237.
5 Simon Schama, Citizens, Nowy Jork 1989, s. 782.783.791.

kolejne zagadnienia:
WIDZIAŁEM PIĘKNE RZECZY |
OD JEROZOLIMY DO WITTENBERGI | KREW I ŚWIATŁO | W MIEJSCU NAJŚWIĘTSZYM
STANY ZJEDNOCZONE W PROROCTWIE | POCHODZENIE (I DZIEJE) ZŁA | DWUMINUTOWE OSTRZEŻENIE | WYZWOLENIE

materiały dźwiękowe © 2001 ORTV „Głos Nadziei”

 
   

[w górę]

   
 

główna | pastor | lekarz | zielarz | rodzina | uzależnienia | kuchnia | sklep
radio
| tematy | książki | czytelnia | modlitwa | infoBiblia | pytania | studia | SMS-y
teksty | historia | księga gości | tapety | ułatwienia | technikalia | e-Biblia | lekcje
do pobrania
| mapa | szukaj | autorzy | nota prawna | zmiany | wyjście

 
 



 

© 1999-2003 NADZIEJA.PL Sp. z o.o. Wszystkie prawa zastrzeżone.
Bank: BPH PBK VI/O w Warszawie, PLN: 11 1060 0076 0000 3200 0074 4691
Bank Swift ref. BPH KPL PK